Mimo stale rosnącej świadomości konsumenckiej wiele firm produkujących kosmetyki wciąż stosuje przy ich wyrobie niedozwolone substancje, które, jak dowodzą wyniki badań przeprowadzone przez Amerykańską Agencję Żywności i Leków, mogą być groźne dla zdrowia.
Jeszcze do niedawna w powszechnym użyciu były parabeny – konserwanty przedłużające trwałość kosmetyków, a dodawane do dezodorantów, antyperspirantów, żeli pod prysznic, kremów, mleczek do ciała, a nawet stosowane przy produkcji szminek i pudrów. Mimo złych ocen jego stosowanie zostało zmniejszone, ale nie wyeliminowane. Jednak pod wpływem amerykańskich badań coraz więcej firm kosmetycznych zastępuje okryte złą sławą parabeny innym specyfikiem o nazwie fenoksyetanol. Jest to związek z grupy alkoholi o działaniu konserwującym, uniemożliwiający proces rozwoju i przetrwania mikroorganizmów, jaki może się uaktywniać w używanych przez nas kosmetykach. Jego maksymalne stężenie w jakimkolwiek produkcie kosmetycznym nie powinno przekraczać 1 procenta.
Niestety, okazało się także, że i co do tego specyfiku nie ma pełnej jasności w kwestii jego szkodliwości dla organizmu. Nie wprowadzono wprawdzie zakazu stosowania fenoksyetanolu (z wyjątkiem Japonii gdzie ten zakaz już obowiązuje), ale amerykańscy eksperci ostrzegają przed możliwymi skutkami ubocznymi dla organizmu takimi jak: wymioty czy zapalenie skóry.
Świadomość w kwestii substancji, których należy unikać w kosmetykach, jeśli chodzi o parabeny, jest już dość powszechna, a fenoksyetanol zaś jest na tej liście nowością. Dodatkowym minusem jest jego obecność również w kosmetykach przeznaczonych dla dzieci oraz należących do grupy tzw. kosmetyków naturalnych. Dodatkowym utrudnieniem w jego wykryciu na etykiecie produktu są różne nazwy, pod którymi się kryje. Phenoxethol, Phenoxyethanolum, 2-phenoxy-e¬tha¬nol, 2phenoxy to nie wszystkie nazwy, które można na tych etykietach znaleźć.
Podsumowując, należy czytać składniki wybieranych przez nas kosmetyków i starać się wybierać produkty sprawdzone, najlepiej te naturalne.